ODDECH NA SKRZYDŁACH ANIOŁA

by Karolina Jasiniak

Potrzebowała bardzo uspokoić GALOPUJĄCE MYŚLI i CHAOS W GŁOWIE. Remedium na to miał być głęboki ODDECH. Walczyła dzielnie. Wdech, wydech, na trzy, na cztery, na pięć z wstrzymywaniem oddechu i bez. Kolejne nabierania powietrza do płuc nie przynosiły rezultatu. Wizualizacja, piękne okoliczności przyrody… nic. Pomysł na oddech „do brzucha” nie działał, był mechaniczny i wydymający tylko przeponę. Co poszło nie tak?


W pięknym ogrodzie, wśród drzew jabłoni i krzewów malin spaceruje moja Mama. Czasem przystaje i wystawia twarz do słońca, by kojące promienie późnego lata pieściły Jej policzki. Po chwili ponownie rusza w trasę między roślinami. Czasami patrzy na stopy, jakby chciała upewnić się, że ten delikatny dotyk, który czuje, to źdźbła trawy smyrające Jej palce. Uziemia się, choć nie wie, że ta czynność nosi takie miano. Jest skupiona na TU i TERAZ, wydaje się zrelaksowana.

Czuję radość kiedy patrzę na ten „obrazek”, kiedy chłonie naturę całą sobą. Zbliżam się do Mamy wolnym, majestatycznym krokiem chcąc pobyć blisko, poczuć silniej uziemienie. Kiedy dochodzę, odwraca twarz w moją stronę i ku memu zaskoczeniu jest smutna.

Piękna przyroda, delikatne słońce nie przyniosły ukojenia Jej ciału. Nie mogła złapać relaksującego, głębszego oddechu, jak to mówiła „spod pięty”. Spacerowała już trzecią godzinę wciągając powietrze do płuc, wydychając, zatrzymując, znowu wydychając i nic… Nie dała rady rozluźnić się na tyle, by napełnić płuca życiodajną energią, by poczuć relaks i błogość.

Znasz ten stan? Ja doświadczyłam go wielokrotnie, dlatego czułam to co Mama – STRACH. Widziałam go w Jej oczach, wtedy w ogrodzie i ten obraz został we mnie. Najgorzej miałam (a nawet jeszcze czasem mam) z zaczerpnięciem powietrza po jego wstrzymaniu na wydechu. Masakra. Mimo, iż opisywana scena wydarzyła się dawno, pamiętam ją bardzo wyraźnie. Strach, że włożony wysiłek w relaksujący oddech nie przyniesie upragnionej ulgi, paraliżuje. To jak dojście do ściany. Kwadratura koła.

Często poleca się pogłębiony oddech, by uspokoić myśli, osiągnąć relaks. A co jak się nie udaje głęboko wciągnąć powietrza? Często nasze trzewia są ściśnięte jak zajebiście mocny balonik dekoracyjny do robienia zwierzątek. Rozedmie je tylko pompka. Skąd taką pompkę wyczarować dla naszych płuc?

Pewnego dnia, wiele lat później, w trakcie medytacji, olśniło mnie. Przyszła taka wizja: swobodnie nabieram powietrza do płuc i startuję w niebo machając skrzydłami jak orzeł. Wręcz poczułam jak wciągam nosem powietrze, bez oporu, do samego dna miednicy, wydycham. Kolejny raz udaje mi się to powtórzyć i kolejny… lecę.

SKRZYDŁA MAJESTATYCZNIE PRACUJĄ W RYTM ODDECHU.

Bez wysiłku, bólu, czy strachu. Wiedziałam, że to jest to – SKRZYDŁA!

I w realu „dorobiłam się skrzydeł”. Wybrałam anielskie, tak feministycznie, delikatne jak oddech, choć anioły przedstawia są z para skrzydeł i rąk. U mnie to jedność – skrzydlate ręce. Orzeł wydał mi się za drapieżny do tego zadania. Latam idąc nawet po ulicy, jak uznaję, że właśnie tego mi potrzeba. Tak, ludzie patrzą zaciekawieni. Ale że „lecę dalej”, to nic się nie dzieje w tej ulicznej relacji, za to w moim ciele pojawia się PRZESTRZEŃ!

To działa. Spróbuj, a sama przekonasz się, że łącząc fazy wdechu i wydechu z majestatycznym (!) ruchem Twoich skrzydeł (rąk) doznasz głębokiego relaksu poprzez oddech pełny życiodajnej energii.

A co takiego właściwie robię?

Jeśli chcesz dowiedzieć się krok po kroku co to znaczy, że mój oddech płynie na skrzydłach anioła zajrzyj do kolejnego posta ODDECH NA SKRZYDŁACH ANIOŁA – METODA

Related Posts

Leave a Comment