Z pewnością każdy kiedyś zapragnął być w posiadaniu magicznej klepsydry, która umożliwi PANOWANIE NAD CZASEM. Trudno jest nam pogodzić się z jego UPŁYWEM i na razie nie potrafimy go OKIEŁZNAĆ. Jednocześnie jest dla każdego z nas tak samo szczodry, płynie tak samo. Mamy po równo – codziennie po 24 godziny. Ani mniej, ani więcej. Czasem przychodzi myśl, gdyby tak zwielokrotnić czas…
„- To jest zmieniacz czasu – szepnęła Hermiona – a dostałam go od profesor MacGonagall w pierwszym dniu po powrocie z wakacji. Używałam go przez cały rok, no wiesz, żeby być na tych wszystkich lekcjach. (…) żeby uczyć się tych wszystkich przedmiotów naraz… No i tak robiłam, cofałam się w czasie, żeby być na kilku lekcjach rozpoczynających się o tej samej godzinie, rozumiesz?”
J.K. ROWLING HARRY POTTER I WIĘZIEŃ AZKABANU, POZNAŃ 2001, S. 411
Wiele marzeń o podróżach w czasie pojawia się w obliczu problemu i chęci jego uniknięcia lub zmiany biegu zdarzeń. Tak mamy, ludzka rzecz, unikać wyzwań, a te pojawiają się na linii czasu i są z nią trwale związane. Gdyby tak umieć teleportować się…
Jednocześnie CZAS jest dobrem LIMITOWANYM i NIEODNAWIALNYM, więc można rzec: „Huston, mamy problem”[1], żyjemy w kontinuum, na które nie mamy wpływu. Zatem nie powinno dziwić nikogo, że usilnie chcemy czasem ZARZĄDZAĆ.
Dowodem na to, w jak głębokim NIEDOSTATKU czasu żyjemy, jest liczba szkoleń z zarządzania czasem, a w zasadzie sobą w czasie. Wykorzystywanych narzędzi do optymalizacji pracy i zachowań ludzkich, automatyzacji, robotyzacji i innych „przyśpieszaczy”. Nawet nie wiadomo, czy używanie narzędzi i aplikacji jest przyczyną czy skutkiem naszej pogoni za upływającymi minutami. Niestety sami zgotowaliśmy sobie ten los. I cóż począć z tak pięknie rozpoczętą misją „jak dobrze wykorzystać czas”, kiedy zaczynamy zjadać własny ogon?
PRZYŚPIESZAMY, bo liczba zadań, celów, oczekiwań nie mieści się w dobie albo REDUKUJEMY, bo nie nadążamy. Możemy też DELEGOWAĆ zadania (tak po korporacyjnemu), albo ODPUŚCIĆ. Albo to, albo tamto, co wybrać? Jak temu podołać, kiedy „zarządzanie czasem” też wymaga czasu, a go już nie mamy?
ZATRZYMAJ SIĘ
Proponuję rozpocząć zmiany, od znalezienia odpowiedzi na swoje DLACZEGO? Sięgnąć do jądra problemu, bo „JAK zrobić” i „CO robić” przyjdzie później. Zacznij od znalezienia WŁASNEJ odpowiedzi na pytanie:
DLACZEGO CHCESZ ZARZĄDZAĆ CZASEM?
Czy wiesz co jest Twoim prawdziwym motywatorem, że chcesz zmierzyć się z czasem? Rozwikłanie tej zagadki jest o tyle ważne, że może okazać się, że walczysz z czasem bez szans, nawet na remis. Taka sytuacja ma miejsce, gdy wykorzystujesz nie ten „zestaw narzędzi do zarządzania czasem”, który jest Ci potrzebny.
Wyobraź sobie, że Twoje dlaczego brzmi:
Potrzebuję zarządzać czasem, ponieważ biorę na siebie wszystkie zadania,
o które proszą mnie inni, żeby ludzie mnie lubili.
W takim przypadku po co masz uczyć się delegowania zadań i asertywności, kiedy najważniejsze dla Ciebie jest to, by te cudze wrzuty zrobić samemu i dopieścić otoczenie? Lepiej będzie, jak skupisz się na podniesieniu samooceny, czyli zarządzaniu sobą (w czasie). Dopiero w kolejności, jak zmieni się Twoje dlaczego, przyjdzie czas na „zarządzanie czasem”.
Albo inny przykład:
Potrzebuję zarządzać czasem, ponieważ biorę na siebie zadania, które widzę, że są do zrobienia,
a inni ich nie wykonują, bo chcę by były już załatwione.
Przy takim dlaczego nie zadziała żadne narzędzie do zarządzania czasem. Trzeba przyjrzeć się Twoim potrzebom i przekonaniom, które pchają do „odfajkowania” zadania. Zadaj sobie kolejne pytanie: „Dlaczego chcesz, by zadania miały status zrobione?” Może czujesz się wtedy bezpiecznie, bo panujesz nad sytuacją? No to dalej… a „dlaczego chcesz panować na sytuacją”? I tak do dna! Super pomocna będzie moja matryca 5WHY.
I przykład dlaczego, dla którego można skupić się od razu na narzędziach:
Potrzebuję zarządzać czasem, ponieważ muszę ograniczyć liczbę zadań,
żeby znaleźć czas na własne hobby, by czuć radość i spełnienie.
W tym przypadku wiadomo, że chodzi o optymalizację ilości zadań i procesu podejmowania decyzji. Do tego służą takie narzędzia jak: matryca Eisenhowera, określenie wartości, nauka asertywności, delegowania zadań, określania priorytetów itd. Jednakże to są tylko narzędzia, jak młotek czy długopis. Efekt jaki osiągniesz zależy od tego jak Ty ich użyjesz. Jeśli znasz swoje dlaczego, to napiszesz poemat, jeśli nie to tylko listę zakupów.
A może chcesz ZARZĄDZAĆ czasem SOBĄ?
Z mojego doświadczenia wynika, że są trzy destynacje w ramach PODRÓŻY W GŁĄB SIEBIE, którymi możesz podążyć, by nauczyć się ZARZĄDZANIA CZASEM lub ZARZĄDZANIA CZASEM SOBĄ, lub ZARZĄDZANIA SOBĄ W CZASIE, a wszystkie i tak prowadzą do przysłowiowego Rzymu.
- MARATON Q RADOŚCI – stawiasz na to, by czuć się dobrze tam, gdzie jesteś, działać z nastawieniem na spełnienie i dążysz do uwolnienia potencjału odczuwania radości.
- PODKRĘCENIE PRODUKTYWNOŚCI – zależy Ci na przechytrzeniu czasu, stosując triki i narzędzia optymalizacyjne. Inne obszary życia uważasz za ogarnięte i nie związane z efektywnością, której składasz pokłony.
- UCIECZKA OD SŁABOŚCI – skupiasz się na tym, by polepszyć swoje samopoczucie i relacje z otoczeniem, a w konsekwencji samoocenę. Motywuje Cię pragnienie, by przede wszystkim zacząć czuć się lepiej, jakąkolwiek będziesz miała definicję na to „lepiej”. Przytłacza Cię nadmiar zadań i w ogarnięciu tego natłoku widzisz rozwiązanie problemu.
Masz już podejrzenie, który kierunek będzie dla Ciebie najciekawszy na dzisiaj i w trakcie której Podróży spotkamy się? Na pewno będzie się działo! Dodatkowo weź proszę pod uwagę, że i tak największe znaczenie ma to, jakie masz nastawienie do życia – trwałe lub rozwojowe, o czym poczytasz w kolejnych postach.
Ruszasz? Zacznij zatem od dlaczego.
[1] tymi słowami załoga misji Apollo 13 oznajmiła problem z kapsułą załodze kontrolującej lot na Ziemi